
#LITTLE MOMENTS
Zaczęło się od zdjęcia na instagramie, na którym razem z synkiem podsumowujemy miniony miesiąc. Kiedy zaczęłam w głowie tworzyć ten wpis zastanawiałam się, czy mam w telefonie wystarczająco dużo zdjęć. Na początku miesiąca skrupulatnie przestrzegałam zaleceń, nie wychodziliśmy z domu, prawie z nikim się nie spotykaliśmy, zawiesiliśmy wycieczki rowerowe i tak dalej. Okazuje się jednak, że mimo to sporo się działo w tym miesiącu. Nie wiem, czy to bardziej zasługa pogody, czy tego, że były Święta, czy tego, że w pewnym momencie coś we mnie pękło i postanowiłam wrócić do normalności.

W normalnym życiu uwielbiamy nasze wycieczki rowerowe do lasu. Często zabieraliśmy ze sobą kosz piknikowy i kocyk i robiliśmy sobie małe pikniki. Nic więc dziwnego, że w kwietniu często mieliśmy pikniki we własnym ogródku.

1. Każdy lubi inną kaszę mannę. Tutaj jednak dla każdego coś dobrego – kasza manna + świeże truskawki i sos mleczny.
2. Mój telefon pełen jest takich zdjęć.
3. Koronarzeczywistość rządzi, więc informacje, jak się chronić dostępne są wszędzie i w każdym języku.


Przygotowania do omletu na kolację. Omlety, leguminy i lekkie placki z jabłkami zdominowały nasze wieczory. No ewentualnie ciasta marchewkowo – bananowe, albo drożdżowe bułeczki z cynamonem.




Rodzinna wycieczka rowerowa, podczas której odkryliśmy piękne miejsce niedaleko miejscowości, w której mieszkamy.




Przygotowania do Wielkanocy, która była inna niż dotychczas, choć nie inna niż wszystkie. O moich przemyśleniach o Wielkanocy także możecie poczytać na blogu, tutaj.

1. Wspaniała wiosna, która mnie omijała, niewychodzenie z domu sprawiło, że takie widoki mnie ominęły.
2. Z nimi mogę zrobić wszystko i pójść wszędzie.
3. Choć oczywiście najpierw kawa 😉

Kiedy patrzę na nich, jak razem pracują w ogrodzie myślę sobie, że rośnie nam mały ogrodnik. Zdecydowanie to nam się udało – zaszczepić w synku miłość do roślin.



Kolejne wycieczki rowerowe. Kiedy zaczęły się obostrzenia i zalecenia serio się przejmowaliśmy. Okazało się jednak, że… wielu ludzi z naszego otoczenia traktuje to bardzo wybiórczo, nasi sąsiedzi często miewali gości, w pracy trzeba było walczyć o dostęp do żelu antybakteryjnego i tak dalej. I w pewnym momencie coś w Tobie pęka.

- Widoki w trasie 🙂
- Wspomniane wcześniej bułeczki drożdżowe z cynamonem ^^
- Banan + jarmuż + kiwi + siemię lniane 🙂

W tym roku świętowaliśmy Dzień Króla sami w domu, do czego zresztą zachęcał sam solenizant. Wypromowano także hashtag #woningsdag (zamiast #koningsdag). Zrobiłam z tej okazji swoją wersję niderlandzkiego ciasta tompoucen.

Jak podsumowuję miesiąc? Zaczynam od zrobienia prostej tabelki, którą dzielę na sześć części. Tytułuję je kolejno –
* Co się udało
* Co jest w toku?
* Co jest na horyzoncie?
* Co chcę poprawić?
* Co chcę odpuścić?
* Kilka słów
Zgapiłam ten system na blogu worqshop. Wcześniej testowałam podsumowanie według klucza z książki Lisy Jacobs – co skończyłam, co zrobiłam, co świętowałam, czego się nauczyłam i co zaczęłam. Jednak szybko okazało się, że ten podział działa u mnie lepiej na początku miesiąca, kiedy planuję małe cele.
W kwietniu udało mi się sporo rzeczy. Między innymi zrobiłam portfolio, nauczyłam się pracy z asaną, świętowaliśmy Wielkanoc i wspólne wyjazdy rowerowe. Mam teraz dwa duże projekty w toku i kolejne dwa na horyzoncie. Przekładam je od stycznia. Są ważne, ale nie pilne. Co muszę poprawić i odpuścić pozostawiam sobie. Wyciągnęłam wnioski z trackera i nad tym będę pracować w maju.


Z kilku słów na temat kwietnia zrobił się spory wpis. Dajcie znać, czy takie artykuły Wam się podobają. Publikowanie takiego podsumowania na blogu zapewne będzie dla mnie dodatkową motywacją. Stąd też zapraszam Was na nowy cykl – „Little Moments”, czyli Małe Momenty. Z takich właśnie małych momentów składa się przecież nasze życie. W życiu piękne są tylko chwile. I dla tych chwil warto żyć.

